Spis treści
Kawa jest napojem bez której wielu z nas nie wyobraża sobie życia. Zdarza się, że zastępuje śniadanie, a prawdziwi kawosze piją ją nawet kilka razy dziennie. Kawa ma wiele prozdrowotnych właściwości, jednak istnieje dodatek, który skutecznie zaprzepaszcza ich działanie. Ten szkodliwy dodatek do kawy jest uwielbiany przez Polaków i dodawany w hurtowych ilościach. O czym mowa?
Sondaż przeprowadzony przez BioStat i redakcję WP Zdrowie wskazał jednoznacznie, że aż 65 % ankietowanych pije kawę raz lub dwa razy dziennie. Biorąc pod uwagę te dane widzimy, że większość Polaków nie może funkcjonować bez szklanki ciemnego, aromatycznego napoju, a przeciwnicy kawy znajdują się w zdecydowanej mniejszości. Dlatego też postanowiliśmy prześwietlić ten popularny napój i sprawdzić czy pomaga naszemu zdrowiu czy szkodzi? Według dietetyków sama kawa nie jest szkodliwa, jednak dodatki z którymi ją pijemy już tak. Specjaliści nawołują wręcz, że trzustki kawoszy są „przeciążone”.
Szkodliwy dodatek do kawy
Pierwsze do czego musimy się odnieść mówiąc o kawie, to obalenie mitów, które przez lata narosły wokół tego napoju. I tak! Kawa nie odwadnia, nie prowadzi do nadciśnienia i nie wypłukuje magnezu. Kiedy te kwestię mamy już wyjaśnioną możemy przejść do sedna problemu, czyli dodatków do kawy. I nie chodzi tu nawet o słodziki czy cukier, choć ich też powinniśmy unikać. Okazuje się, że wyjątkowo szkodliwym dodatkiem do kawy jest mleko. Dr Luiza Napiórkowska- diabetolog, endokrynolog i internista w rozmowie z WP abcZdrowie zaapelowała do kawoszy, aby zrezygnowali z dodawania mleka do kawy, a także picia kawy i przegryzania jej ciasteczkiem. Według znanej doktor chodzi głównie o trzustkę, której takie połączenie wyjątkowo nie służy:
„Kawa z mlekiem i z ciastkiem to obciążający trzustkę posiłek, a nasze trzustki są i tak przeciążone. Coraz więcej młodych osób ma zaburzenia gospodarki węglowodanowej pod postacią insulinooporności, stanu przedcukrzycowego czy cukrzycy typu 2. i to jest wynik wielu czynników, które nakładają się na siebie”
mówiła dr Luiza Napiórkowska