Czy wiesz, że rocznie marnujemy prawie 5 milionów ton jedzenia po terminie przydatności? Ta liczba przeraża w każdym aspekcie. Często kupujemy zbyt dużą ilość produktu, którego nie jesteśmy w stanie zużyć do końca ważności. Okazuje się, że nie zawsze jedzenie nadaje się jedynie do utylizacji, a termin ważności to elastyczny temat.
Każdy produkt spożywczy jest oznaczony etykietą, która mówi o tym, jak postępować z daną rzeczą. Okazuje się, że konsekwencje wpływają nie tylko na człowieka, ale i na środowisko. Według raportu Narodowego Banku Żywności w naszym kraju 64% dorosłych nie wie, jak odczytywać etykiety.
Czy wiesz, że istnieje duża różnica między „należy spożyć przed” a „należy spożyć do”? Przez niezrozumienie tego prostego zwrotu 10% żywności ląduje w koszu, co jest zupełnie niepotrzebne. Termin przydatności produktu skrywa więcej, niż myślisz.
Użyj swoich zmysłów!
Etykieta to swego rodzaju instrukcja! Jeśli termin „najlepiej spożyć przed” minął, nie musisz kierować się prosto do kosza. Takie produkty mają minimalny termin ważności, jednak nie oznacza to, że są niezdatne do spożycia. Weźmy na tapetę fasolkę w puszce, czy myślisz, że po magicznej dacie produkt nagle stracił swoje właściwości? Posmakuj, powąchaj i oceń czy da się ją zjeść. Podobnie z makaronem, cukrem czy przeprawą. Termin przydatności produktu, zwłaszcza suchego jest bardzo elastyczny.

Jeśli etykieta mówi „najlepiej spożyć do” musimy być bardziej uważni. W grę wchodzą produkty surowe: mięso, ryby, warzywa czy owoce. Jak w poprzednim przypadku, warto sprawdzić, czy dany produkt zmienił smak, konsystencję i zapach.
Kiedy następnym razem zaczniesz przeglądać swoje półki i znajdziesz jakiegoś gagatka po terminie, zastanów się, czy warto go wyrzucać. Często jest to wynik niewiedzy i strachu przed dolegliwościami żołądkowymi.