Idąc do restauracji mamy świadomość, że zapłacimy za posiłek więcej, niż sami byśmy go przygotowali. W obecnych czasach wielu ludzi rezygnuje z takich wyjść, gdyż ceny w menu potrafią sparaliżować.
W obecnym kryzysie ludzie oszczędzają pieniądze i starają się odkładać jak najwięcej, więc wyjście na dobry obiad nie jest już takie powszechne jak kiedyś. Inflacja spowodowała, że podstawowe produkty jak cukier, olej czy woda drastycznie podrożały, co przekłada się na ceny jedzenia. Gdy skończy się sezon wakacyjny, wiele małych miejsc będzie musiało zamknąć swoje lokale.
Właściciele restauracji tłumaczą, że poza podwyżkami na jedzeniu, istnieją również ogromne koszty za media i lokal. Restauratorka ze Śląska wypowiada się na ten temat:
„Ceny wszystkiego poszły w górę, zakupy żywności na 0 proc., a sprzedaję ją już z procentami, w efekcie VAT do zapłaty. Na ceny w lokalu ludzie psioczą, zresztą w porównaniu do maja, to obrót spadł mi już o 50 proc. przynajmniej. Nie wiem, jak dalej przez to wszystko przebrnąć. Ręce opadają” – pisze na grupie FB dla gastronomów pani Beata.

Nie jest ona jedyną taką osobą, duża cześć przedsiębiorców tłumaczy, że brak VAT-u w sklepie sprawia, iż ludzie porównują ceny z restauracji do tych ze sklepu. Rząd zamyka oczy w tej sprawie i pozostawia przedsiębiorców samych sobie. Ktoś sugerował, że obecnie nasz kraj przeistacza się w PRL-owski ład, gdzie królowały jedynie bary i sieci fast foodów.
Polacy na wakacjach coraz częściej przywożą swój prowiant, zamiast płatnych basenów wybierają jeziora i rzeki. Każdy stara się jak najwięcej zaoszczędzić, a przy tym mieć jak największy komfort życia.
Jakie losy czekają właścicieli restauracji?