Spis treści
Skoro parówki mają jedynie 64% mięsa to co z pozostałą resztą? Otóż w 1/3 są wypełnione tym, czego na pewnie nie chcielibyśmy mieć w swoim żołądku. Wydawanie pieniędzy na takie produkty to najgorsze co możesz zrobić dla swojego zdrowia. Pamiętaj, że to, co jemy, odbija się na całym naszym organizmie.
Parówki to popularny gotowiec na śniadania i kolacje. Wystarczy podgrzać, dać trochę sosu, pieczywa i gotowe. Istnieją zdrowsze wersje tego produktu, ale równocześnie można spotkać takie z koszmarów, gdzie zawartość mięsa względem reszty produktów jest bardzo nikła.
Ekspert żywienia, Michał Wrzosek wybrał się do naszej ulubionej sieciówki i wytypował trzy najgorsze propozycje parówek. Lepiej usiądźcie, bo niektóre z nich lądują codziennie na waszych talerzach.
Te parówki mają jedynie 64% mięsa i zdecydowanie nie chcesz ich jeść

Pierwsze kiełbaski, jakie wytypował dietetyk to parówki drobiowe Kraina Wędlin, które mają w składzie jedynie 64% mięsa, reszta to odpadki z kurczaka, czyli między innymi chrząstki. Na ich niekorzyść działa również zawartość azotynu sodu, czyli groźnego konserwantu, który w dużych dawkach może zagrażać naszemu zdrowiu. Do tego mnóstwo wzmacniaczy smaku, które są tam zupełnie niepotrzebne.
Następne w kolejce ustawiają się Berlinki z serem, których zawartość mięsa sięga zaledwie 67%. W składzie mnóstwo różnych konserwantów i wzmacniaczy smaku — pojawia się również sławetny azotyn sodu. Takie parówki mają bardzo mało wspólnego ze zdrową żywnością.
Ostatnia, najgorsza z najgorszych propozycji to parówki wędzone z kurcząt Konspol. W ich składzie jest 55% mięsa oddzielonego mechanicznie, czyli innymi słowy, kura zmielona w całości. Takie mięso zawiera skóry, kości czy łapy. Do tego cała gama ulepszaczy i konserwantów, a co tam, ważne by się sprzedawało.